Imię: Nyks
Rasa: Koń Arabski
Płeć: Klacz
Wygląd: Niektórzy twierdzą, że rankiem widzieli zjawę pędzącą po ich pastwiskach. Tym razem zdecydowała się ona przybrać posta konia.
Kremowa sierść, grzywa i ogon zdawały się być idealnym akompaniamentem do tego przezwiska. Jedynym niepasującym elementem są lśniące czystym kobaltem tęczówki. Podobno potrafią hipnotyzować, jeśli będzie się spoglądało w nie zbyt długo. Każdy kto się do niej zbliży wie, że z jej duszy bucha nienasycony ogień nienazwanego pragnienia. Tylko głupcy powtarzają to słowo, przekazując je sobie szeptem.
Zjawa nie okazuje się być duszą cierpiętnika. Jest piękna.
Styl bycia: Niewielu ma okazję ją poznać. Znika prędzej niż ty zdążysz mrugnąć swoją powieką.
Nieuchwytna. Odważna. Cierpliwa. Chłodna. Jak jeszcze można nazwać Nyks? Przecież ty tego nigdy się nie dowiesz, bo nigdy nie będziesz miał okazji jej zobaczyć. Jednak warto uchylić Ci rąbka tajemnicy. Walczy do upadłego. Potrafi postawić na swoim, nawet gdyby musiałaby wbić komuś nóż w plecy.
Chcesz wiedzieć coś więcej?
Upodobania: Romanse, hulanki, swawole
Czego nie lubi:Nienawidzi kłamców.
Historia*: Zbyt dużo pytań, zbyt mało odpowiedzi.
Być może w którejś z kultur narodziny utożsamia się z pojawieniem się nadziei. Ale nie tam, gdzie z łona matki wyszło jasne jak promienie słońca źrebię. Mała, delikatna na pozór klaczka chybotliwie stawiała swoje pierwsze kroki, nie rozumiejąc, czemu jej rodzicielka drży. Z strachu? Nie. Chwilę potem została sama. Wydała swój ostatni dech.
Nyks została przygarnięta przed swoją babkę, które też nie miała wobec niej lepszych planów. Dorastała przy boku starszej klaczy, ucząc się wszelakiej wiedzy na temat ziół i roślin leczniczych. Nie nacieszyła się tym długo. Po upływie trzech wiosen odeszła, nie zostawiając żadnej wiadomości, wyjaśnienia swojego postępowania.
Dalsza część życia bogini upłynęła na podróżach. Nie pytajcie, gdzie chadzała, bo potem nie zaśniecie.
Dobranoc.